20 maja 2016

Rozdział 5


- Panno O'Conell to, to... - McGonagall spacerowała ze zdenerwowaniem po całym pomieszczeniu, prostą ścieżką od ściany do ściany.
- Niemoralne? - zapytała dziewczyna przyglądając się ścianą, na którym teraz zauważyła kilka obrazów.
- To mało powiedziane. - można było zobaczyć w oczach Minerwy burzowe iskry, które szalały pod wpływem każdego wypowiadanego słowa.
- Miałam mu pozwolić, aby obrażał dziewczynę? Zachował się jak ostatni cham. Nawet mniej porządni mężczyźni nie podnieśliby głosu, a tym bardziej obrażali by w ten sposób kobiety, przynajmniej nie przy wszystkich. I nieważne w jakim byłby wieku.
- Zgadzam się, ale nie można postępować tak, aby dochodziło do rękoczynów Milagros - skarciła ją spojrzeniem. - Nie mogę nic na to poradzić, ale będę musiała odjąć punkty Gryffindorowi.
- Ja bym się nad tym zastanowił - delikatnym, zimnym głosem odezwał się Mistrz Eliksirów.
Czy on właśnie mnie broni? - pomyślała Milagros wpatrując się w mężczyznę stojącego obok Minerwy.
- Słucham Severusie.. -McGonagall machnęła ręką by kontynuował, a ona transmutowała jedną z ław w krzesło i usiadła na nim wpatrując się w nauczyciela.
- Wydaje mi się, że odjęcie punktów w słusznej sprawie jest niedorzeczne - patrzył się cały czas na dyrektorkę mówiąc spokojnym głosem, jakby opowiadał o pogodzie.
- Jaki masz pomysł?
- Gdyby panna O'Conell była w moim domu niż w tym, którym jest - sarknął. - Z chęcią dodałbym jej punkty za ten czyn.
- Severusie! - oburzyła się Minerwa.
Milagros ledwo powstrzymywała aby nie roześmiać się na to wszystko.
- Lecz.. - kontynuował nie zważając na reakcję moją i dyrektorki. - Panna O'Conell nie jest niestety w innym domu, a takie zachowanie jest niedopuszczalne.
Każde słowo wypowiadał ze spokojem i opanowaniem, ale wypranym z emocji głosem. Dziewczyna wpatrywała się w niego i w zaskoczeniu widziała błysk czegoś w jego ciemnych oczach, gdy spojrzał na nią uważnie. Wydawało jej się, że ten wzrok mówi więcej niż słowa wypowiadane w tym momencie, podejrzewała, że gdyby coś takiego zrobiła tylko przy Mistrzu Eliksirów, wcale by jej nie przeszkadzał, a nawet pilnował aby nikt nieproszony wszedł na korytarz czy do sali, zależne byłoby to wszystko gdzie by to się działo.
- Więc sądzę, że szlaban wystarczy.
- Tak szlaban to odpowiednie rozwiązanie w tym wypadku. - Milagros zauważyła na twarzy dyrektorki zmęczenie, coś ją trapiło i dobrze wiedziała, że to nie chodziło o to co wydarzyło się przy śniadaniu. - Dwa tygodnie szlabanu u pana Filcha i dwa tygodnie następne u profesora Snape'a. W sumie miesiąc szlabanu.
- Jak to?! - obydwoje zareagowali ze zdziwieniem na to co kobieta powiedziała.
- Tak. Profesor Snape potrzebuje pomocy przy zbieraniu niektórych składników w Zakazanym Lesie.
- McGonagall to jest niebezpieczne dla tak niedoświadczonej uczennicy. - syknął wpatrując się w profesorkę ostrym wzrokiem.
Milagros tępo wpatrywała się przed siebie zastanawiając się dlaczego akurat ona musiała mieć tak wiele zajęć z tym człowiekiem. Lekcje, praktyki, a teraz szlaban z nim.
- Panna O'Conell chce zostać Mistrzynią Eliksirów Severusie, więc może się czegoś przy tym nauczy. Więcej niż przy czyszczeniu kociołków. Nauka to część nagrody. Pan Wesley zasłużył sobie na karę i już ją dostał i to wymowną. - skinęła głową w stronę czarnowłosej, która uśmiechnęła się z satysfakcją na przypomnienie sobie trzasku kości, gdy uderzyła chłopaka w nos.
- Wydaje mi się, że to dobry pomysł byś czegoś nauczył nową Mistrzynię Eliksirów, Severusie. Wszystko uzgodnione, prawda.
Patrzyła na wściekłego profesora, który wiedział, że wcale to nie było pytanie tylko stwierdzenie faktu. Kiwnął głową z niechęcią.
- To wracajmy do swoich obowiązków. - kiedy wypowiedziała te słowa Snape nie czekając na nic odwrócił się na pięcie i powiewając swoimi szatami ruszył do wyjścia zostawiając dwie kobiety w pomieszczeniu. Milagros skinęła głową dyrektorce i również wyszła z sali kierując się na pierwsze zajęcia. Zajęcia w miarę szybko mijały i dziewczyna musiała przyznać, że nie są takie złe. W ostatniej szkole więcej się na nich wynudziła niż gdzie indziej, a tu musiała przyznać, że było dobrze. Na przerwie poszła sprawdzić jaka jest tu biblioteka. Biblioteka w Beauxbatons była średnia z porównaniem do Hogwarckiej. Przy każdej półce znajdowała się wysoka drabina, która sięgała może do drugiego piętra w blokach mugolskich. Cała biblioteka była istnym labiryntem, jedynie tabliczki, które znajdowały się pomiędzy półkami wskazywały jaki dany dział był właśnie w tym miejscu. Dziewczyna zafascynowana biblioteką w końcu obrała ścieżkę i postanowiła wrócić tutaj kiedy indziej, a teraz postanowiła pooddychać świeżym powietrzem i poszła na błonia. Spacerowała wolnym krokiem w stronę boiska do quidditcha.
- Interesujesz się quidditchem? - usłyszała głos za sobą.
W jej stronę szedł Tom uśmiechając się promiennie. Musiała przyznać, że chłopak wyglądał bardzo dobrze. Szatyn o niebieskich oczach, który był przystojny, dobrze zbudowany, o męskich rysach i przede wszystkim wysoki.
- Kiedyś, teraz jakoś nie bawi mnie ten sport. Co tam z Wesleyem?
- Nic mu nie będzie ma tylko złamany nos, ale pani Pomfrey go poskładała - chłopak uśmiechnął się na samo wspomnienie incydentu.
- Ach myślałam, że będzie poważniej, szkoda. - powiedziała to głosem zawiedzionym i smutnym, doprowadzając Toma do głośnego śmiechu.
Usiedli pod wierzbą płaczącą nad jeziorem. Dziewczyna wpatrywała się w tafle jeziora, zaś chłopak z błyskiem w oku wpatrywał się w czarnowłosą. Nic nie mógł na to poradzić odkąd zobaczył ją w Wielkiej Sali w pierwszy dzień spodobała mu się uroda gryfonki, a teraz za każdym razem zauważał, że nie jest zwykłą dziewczyną, ale ma swój własny charakter.
- Masz niezły prawy sierpowy. - zażartował.
-Sama o tym nie wiedziałam - uśmiechnęła się do niego.
- Wiesz.. Mówią, że dzikuską jesteś. - spojrzała na niego zdziwiona.
- Tak? Coś jeszcze mówią ciekawego?
- Nie wiem, tylko to usłyszałem na zielarstwie. Chłopaki siedzący za mną z Ravenclawu mówili tylko, że ta nowa dziewczyna co jest na ostatnim roku jest dziką wariatką.
- Dziką? Świetnie. - zaśmiała się z uznaniem. - A ty jak sądzisz?
Tom spoważniał wpatrując się w dziewczynę. Po chwili uśmiechnął się i uniósł głowę wpatrując się w jasne niebo nad nimi.
- Wydaje mi się, że jesteś bardzo miłą dziewczyną, ale co ja mogę powiedzieć, przecież znamy się dopiero dwa dni. Muszę cię lepiej poznać, aby coś więcej powiedzieć.
Dziewczyna skinęła głową rozumiejąc, że Tom podpina się pod ich pierwsze spotkanie.
- Racja.
- Idziemy na eliksiry? - spojrzał na zegarek.
Milagros przez chwilę wpatrywała się w niego dość uważnym wzrokiem, nie chciała angażować się w nic w najbliższym czasie. Ostatnio miała problem by się otworzyć na kogokolwiek. Ale przecież mogli zostać przyjaciółmi. Chłopak podniósł się podając jej dłoń by pomóc jej wstać z ziemi. Przyjęła ją z uśmiechem na twarzy i stanęła po chwili obok niego.
- Idziemy.
- Tak, chodźmy na egzekucję. - ruszyli w stronę zamku.
- Na egzekucję? Obawiasz się Snape'a jak inni?
- Nie, przyzwyczaiłem się do niego, choć nie raz jeszcze mnie zaskoczy i odejmie punkty z niewiadomego jakiego powodu. Jego sarkazm i dołowanie gryfonów jest normalną sytuacją dzienną na eliksirach. Wiesz jest opiekunem Slytherinu to jego pupile.
- To chyba normalne, że jako opiekun swojego domu, będzie faworyzował swoich. - odpowiedziała zastanawiając się dlaczego w ogóle go broni.
- Tak wiem, ale to jest bardzo widoczne, mógłby choć odrobinę to ukryć. A on się tym nie przejmuje i zachowuje się jakby znał twoje myśli.
Czarnowłosa uśmiechnęła się na to tylko i wzruszyła ramionami, dobrze wiedziała w jaki sposób to robi, ale nie miała zamiaru zdradzać tej umiejętności przed nikim, bo sama dobrze posługiwała się Legilimencją i Oklumencją.
- Jednak najbardziej faworyzuje Malfoy'a, jakby był jego zwierzątkiem. - zaśmiał się Tom.
- Draco jest najlepszy z eliksirów? - zdziwiła się.
- Tak, znaczy najlepsza dotąd była Hermiona, ale Snape nigdy nie dał dobrej oceny, ani nie przydzielił nam punktów chociaż mógłby. Zawsze wynajdzie coś, aby odjąć, a nie dodać.
- Zobaczymy teraz. - uśmiechnęła się pod nosem powoli kroił się w jej umyśle plan, aby wkurzyć Dracona, ale przede wszystkim pokazać jemu, że są lepsi od niego i to z nienawidzonego domu.
- Nie chce mówić, że jesteś słaba, ale on naprawdę jest dobry w Eliksirach.
- To się okaże czy jest ktoś lepszy. - puściła oczko w stronę Toma i weszli do zamku.
Milagros postanowiła wziąć się ostrzej do nauki i przypomnieniu sobie pewnych rzeczy związanych z eliksirami. Będzie musiała znów skupić się na jednym aspekcie swojego życia jak za dawnych czasów. Póki co brała to jako chęć pokazania Malfoy'owi, że jest lepsza od niego, w końcu miała zostać Mistrzynią Eliksirów, a nie każdy dostaje taki tytuł. Póki co wiedziała, że jest takich trzech czarodziejów, którzy byli geniuszami w tej dziedzinie i z jednym z nich miała właśnie rozpocząć swoje pierwsze zajęcia.
Weszła do sali, która znajdowała się oczywiście w lochach. Zajęła wolne ostatnie miejsce z tyłu klasy, obok siebie miała przy ławce Toma, a przed nią siedziała  Hermiona. Wszyscy czekali jak na skazanie, aż pojawi się postrach Hogwartu.
Severus przez cały dzień klął pod nosem na McGonagall. Nie cierpiał niańczyć dzieciaków, którzy nie mają za grosz kultury i rozumu. Wiedział, że dopiero na swoich zajęciach z ostatnim rocznikiem ślizgonów i gryfonów, będzie mógł się przyjrzeć czy w tej dziewczynie jest jakaś nutka ukazująca, że może być Mistrzynią Eliksirów. Wiele widział dzieciaków, którzy mieli dryg do tego przedmiotu, ale nie dawali nic z siebie. Jako dziecko Severus nauczył się, że nie tylko wiedza jest najważniejsza, ale i umiejętności, dzięki nim przetrwał.
Severus wszedł z rozmachem do sali, wszyscy drgnęli kiedy drzwi odbiły się od ściany i zaraz zamknęły się za sobą. Rozejrzał się po pomieszczeniu wyłapując kątem oka, gdzie nowa uczennica siedzi i pokręcił głową stając tyłem do sali by położyć pergaminy na biurko i odwrócić się w stronę uczniów, robiąc przy tym zamaszysty obrót.
- Wesley minus 10 punktów. - sarknął pod nosem.
- Ale za co?
- Mógłbyś choć na moje zajęcia przychodzić schludnie ubrany. Koszula poplamiona, wyglądasz jak jakaś oferma. - przymrużył oczy rozglądając się po sali, każdy z przyzwyczajenia i ze strachu by nie podpaść Snape'owi wpatrywał się w swoje biurko lub w każdą inną stronę byle nie na Mistrza Eliksirów. Zaskoczony zauważył, że tylko O'Conell nie zważała na niego i zachowywała się normalnie. Oglądała książki na pólkach, które się znajdowały w sali i przyglądała się w słoikach okazom, które uzbierał kiedyś Severus. Wpatrywała się w to wszystko z zaciekawieniem i czymś jeszcze czego nie mógł rozpoznać w jej oczach. Mógł być to zachwyt kolekcją, którą tutaj miał, a tylko czarodzieje, którzy interesowali się eliksirami mogli winszować każdemu kto miał tak niespotykane rzeczy. Snape te najrzadsze trzymał i tak w swoim gabinecie i laboratorium, które miał przy swoich komnatach.
- Dziś zajmiecie się Eliksirem Żywej Śmierci. Kto wie jakie są potrzebne składniku do uważenia tego eliksiru? - zapytał ignorując od razu unoszoną rękę przez Panne-Ja-Wiem-Wszystko.
Zauważył jednak jak O'Conell spojrzała dziwnym wzrokiem na koleżankę z przodu i pokręciła tylko głową obserwując dalej okazy na półkach.
Milagros była zachwycona tym co miał w swoich zasobach Snape. Ostatni raz takie rzeczy mogła zobaczyć w pracowni swojego ojca, ale i tak nie miał tak wiele. Podejrzewała, że to tylko część, a te najrzadsze składniki do eliksirów zapewne trzyma mężczyzna gdzie indziej z powodu tego, że każdy Mistrz Eliksirów nie odda tak łatwo swoje składniki. Była pewna, że te na półkach i tak są zabezpieczone magią i sam Snape barierą ochronną steruje.
- Nikt nie wie? - ignorował przez cały czas dumę Gryffindoru.
- Może ja - wyszeptała krzaczasto włosa. - Składnikami są korzeń astfodelusa, piołunu i waleriany oraz jeszcze potrzebny jest sopophorus.
- Czy zawsze możesz odpowiadać nie pytana, Granger! - warknął głośniej Snape. - Minus 10 punktów.
Hermiona zrobiła się cała czerwona ze wstydu i złości. Zaciskając ze złości swoje pięści wpatrywała się w nie próbując się uspokoić.
- Ktoś może mi powie coś o tym eliksirze? Draco? - nagle O'Conell jak trafiona piorunem odwróciła się unosząc brew do góry i wpatrywała się w swojego przyjaciela oderwana od czytania tytułów książek na półkach. Malfoy w tym czasie wyprostował się jak dumny paw i zaczął mówić.
- Eliksir Żywej Śmierci powoduje omdlenia. Dla niedoświadczonych czarodziei może zmylić z prawdziwym zgonem. - uśmiechnął się z nonszalancją.
Severus miał ochotę przewrócić oczami i powiedzieć, że nie takiej odpowiedzi się spodziewał na ostatnią klasę i to jeszcze od Malfoy'a, ale nie mógł powiedzieć, że jest źle. Usłyszał prychnięcie pod nosem i od razu wiedział kogo to sprawka.
- Czy chce coś pani powiedzieć, panno O'Conell? - spojrzał na nią przenikliwym chłodnym wzrokiem. Milagros nie zwracała uwagi na profesora tylko wpatrywała się z powrotem w książki.
- Uważa pan, że to cała odpowiedź o tym eliksirze i na dodatek prawidłowa odpowiedź, profesorze?
Przymrużył oczy nie lubił być lekceważony, a postawa dziewczyny na to wskazywała, oglądała sobie jakby nigdy nic książki na półkach, a nawet w jego stronę nie spojrzała. Dobrze wiedział, że ta odpowiedź nie jest kompletna, ale przecież nie może przyznać tego, aby jego dom wyszedł na tępaków z dziedziny eliksirów. Malfoy miał zadatki na ucznia, który radzi sobie z eliksirami na pozytywną ocenę, ale tylko tyle, żaden inny uczeń ze Slytherinu nie okazał zamiłowania do tego przedmiotu jak kiedyś Snape kiedy był w ich wieku. Ciągle wynajdywał perły w innych domach, a nie swoim.
- Kompletnej odpowiedzi nie ma, ale zgadzam się z panem Malfoy'em. Wszystkie najważniejsze rzeczy wymienił.
- Nie zgadzam się. - odwróciła się patrząc na Severusa.
Cała sala zamarła wyczekując co się wydarzy. Milagros wpatrywała się poważnym spojrzeniem w mężczyznę nie spuszczając z niego wzroku. Snape uniósł brew znacząco i przekrzywił odrobinę głowę czekając co powie gryfonka. Wyczuł po niej już pierwszego ich spotkania kiedy Tiara Przydziału przydzieliła ją do lwów, że jest pewną siebie osobą. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej mogło dziewczynę zgubić.
- Ważną rzeczą jest, że ten eliksir jest używany jako środek łagodzący ból. Ważne również jest to, że używanie go w dużych dawkach może spowodować uszkodzenie mózgu lub co gorsza śmierć. - wpatrywali się w siebie dość długo. Severus wiedział, że Malfoy powiedział pobieżnie, ale nie wszystko.
- Zgodzę się z panią, ale nam nie jest potrzebna dokładna definicja owego eliksiru tylko podstawowe rzeczy, aby wasze pół mózgi zapamiętały choć odrobinę z tego co jest tu mówione. Zostały wymienione składniki i do czego służy, pan Malfoy właśnie to uczynił.
- Wydaje mi się profesorze, że skoro znajdujemy się w ostatniej klasie i przygotowujemy się do OWTM-ów, musimy wiedzieć więcej niż podstawowe regułki tak ważnych eliksirów, a ten Eliksir Żywej Śmierci, a dokładnie Wywar Żywej Śmierci jest jednym z najważniejszych. - nawet jej żadna zmarszczka na twarzy nie drgnęła, mówiła spokojnie, z opanowaniem i dziwnym blaskiem bijącym z niej. Snape żałował, że znajduje się w Gryffindorze, bo obsypał by ją w tym momencie punktami. Rozpoznał tę iskrę w jej oku, każdy przyszły Mistrz Eliksirów ma w sobie tę ikrę, ale to tylko chwila, musiał wiedzieć jak sobie radzi z robieniem eliksirów, wtedy można rozpoznać czy nadaje się na wejście w grono tych wybitnych, których w tej dziedzinie jest mało.
- Widać, że pani odznacza się jakimś zalążkiem rozumu niż tu większość z tych idiotów, ale bezczelność i zbyt wielka duma i pycha może pani przeszkodzić w wykonywaniu wielu zadań. - mierzył ją srogim spojrzeniem. - Póki co pamiętam, że ja jestem nauczycielem tego przedmiotu i znam reguły panujące w tym pomieszczeniu. Potrzebne mi są podstawy, by później wyciągać dalszą wiedzę by wpajać wam bezmózgi. - rozejrzał się po każdym uważnie. - Panno O'Conell, może pani ze chce zamienić się ze mną miejscami i poprowadzić zajęcia tak jak tylko pani sobie życzy. Nie? - uśmiechnął się krzywo. - To proszę przestrzegać moich zasad. Panno O'Conell zrozumieliśmy się?
Dziewczyna wpatrywała się w niego swoimi czarnymi oczami i uśmiechnęła się kącikiem ust rozumiejąc, że ślizgoni zawsze będą mieć pieczę u Snape'a, nieważne co by zrobili dobrze czy źle.
- Bardzo dobrze, profesorze. - odpowiedziała i przeniosła wzrok na Draco i pokręciła głową nie dowierzając i parsknęła pod nosem wracając do dalszego oglądania sali.
Severus nie mógł od tak dać punkty Gryffindorowi za tak dobrą wiedzę. Popsuło by to mu renomę, od kiedy nietoperz rozdaje gryfonom punkty i to za eliksiry. Przeklinał los, że tak uzdolnioną dziewczynę dał do domu McGonagall. Machnął różdżką i na stolikach pojawiły się kociołki.
- Macie uwarzyć mi ten wywar. Składniki znajdźcie sami, kto pierwszy uwarzy, dostaje 50 punktów dla swojego domu. Zabierajcie się do pracy! - zajął miejsce za swoim biurkiem i pokręcił głową na hołotę, która zerwała się z miejsc i zaczęła biegać po całej sali od półki do półki szukając składników.
Wszyscy ruszyli oprócz Milagros. O'Conell siedziała na swoim miejscu nawet nie ruszając się na milimetr. Severus uważnie ją obserwował. Zastanawiał się czyżby była jak Granger, wiedza wchłonięta z każdej książki przeczytanej, ale nic poza tym. Będzie musiał zwolnić ją ze swoich praktyk. Uczniowie przekładali składniki, szukając tych prawidłowych. Za to czarnowłosa śmiała się kręcąc głową za ich głupotę. Severus splótł swoje ramiona na torsie i uniósł brew wpatrując się w dziewczynę. Po chwili ich spojrzenia się skrzyżowały i Milagros wskazała na półkę koło sterty książek, na podłogę przy drzwiach do laboratorium, gdzie na samym dole był składnik i na półkę znajdującą się za Severusem. Snape skinął głową z aprobatą, ale nie pokazał po sobie, że zaskoczyło go to, że dziewczyna znalazła wszystkie składniki, a oni jeszcze nic.
- Nie ma tych składników. - odezwał się ktoś drżącym głosem.
- Panno O'Conell?
- Draco koło ciebie na półce znajduje się korzeń waleriany, za tobą Seamusie znajduje się piołun i asfodelus. Koło drzwi na samym dole jest sopophorus.
Wszyscy stali wpatrując się w nią nie dowierzając. Snape uderzył pięścią w biurko, aż większość podskoczyła.
- Czy mam wam podać każdy z osobna? Bierzcie składniki kretyni i zaczynajcie warzyć!
Zaczęły się przepychanki przy składnikach, ale w końcu każdy miał i zasiadł na swoim miejscu. Smith przyniósł dla Milagros potrzebne rzeczy.
- Nie było trzeba. - skinęła do niego głową i oglądała uważnie każdy składnik.
Snape skinął głową, kolejny plus dla niej, może nie będzie z gryfonki takiej ofermy w eliksirach. Każdy Mistrz Eliksirów przeważnie sam zbiera wszystkie składniki, przy tym dokładnie je oglądając czy nie ma żadnej skazy i czy nadają się. Wszystkie składniki, które miał tutaj Severus były uzbierane przez niego, lub w większości kupione na bazarze, ale dobrze przepatrzone. To samo teraz robiła dziewczyna uważnie im się przyglądała, gdzie większość uczniów w sali zaczęła podgrzewać wodę w kociołku i kroić składniki. Czas leciał, a ona oglądała, chociaż wiedział Severus, że już zauważyła, iż składniki są dobre, a nawet bardzo dobre. Nie rozumiał podejścia jej, że nic nie robiła. Czas leciał, a taki wywar robi się odpowiednią ilość czasu. Mieli podwójne Eliksiry więc każdy z nich miał szansę uwarzyć dobrze eliksir, albo przynajmniej spróbować się zbliżyć do końca.
Dziewczyna spojrzała na zegarek, który wisiał nad drzwiami wejściowymi. Skinęła głową i podniosła się z krzesełka. Wszyscy siedzieli i kroili składniki wrzucając do kociołka. Severus nie ukazując po sobie musiał przyznać, że dziewczyna może zostać prawdziwą Mistrzynią Eliksirów. Każdy wie, że nie powinno przygotowywać obojętnie jaki eliksir na siedząco. Najlepiej i najwygodniej było na stojąco. Większa możliwość nacisku przy niektórych składnikach. Lepsza koordynacja ruchowa i większa przestrzeń. Odsunęła krzesełko by jej nie przeszkadzało i machnęła różdżką by biurko miało odpowiedni poziom do jej wzrostu. Zaczęła kroić piołun, robiła to delikatnymi cięciami noża. Musiał przyznać, że miała dryg do tego, mógł to zobaczyć po ruchach nadgarstka. Nie dodała piołunu do kociołka, ale odstawiła na kupkę obok. Później zabrała się za krojenie waleriany, ale najpierw wycisnęła sok z korzenia dodając prosto do kociołka. Snape przypatrywał się każdemu, ale najwięcej właśnie O'Conell. Nie miał pojęcia czy gdzieś to wyczytała, choć rzadko spotykał się z takimi informacjami w książkach do eliksirów, chyba, że na wyższych uczelniach. Najlepsi Mistrzowie tylko o tym wiedzą, że najpierw trzeba wysączyć sok, a potem pokroić korzeń. Nie tylko dodaje lepszy efekt, ale skraca warzenie eliksiru o kilkanaście minut. Malfoy tego nie zrobił, nikt tego nie zrobił w jego sali oprócz tej młodej gryfonki. Po pokrojeniu wszystkich składników wstawiła kociołek pod ogień mocniejszy. Uśmiechnęła się widząc jak zaczyna woda bulgotać, podniosła wzrok i spojrzała na Snape'a, który dawno nie widział takiego wzroku, a ostatni raz kiedy i on zaczynał przygodę z eliksirami. Widział tę fascynację i miłość do tego co się uwielbia ponad wszystko.
Zamieszała wodę zostawiając pod wpływem magii chochlę, która przez cały czas mieszała w kociołku, a ona wrzucała składniki w odpowiednich proporcjach i co kilka minut. Nie dodała tylko piołunu od razu, odczekała 10 minut i dodała i jego. Największym plusem co zauważył Severus byłazaczarowana chochla, która mieszała non stop w kociołku kiedy tylko dodawała składniki. Większość mieszała tylko przy dodaniu i koniec, u niej była ciągłość. Dlatego przelała eliksir do fiolki i zakorkowała ją kończąc pracę, lecz nie zgłosiła nic profesorowi, wiedziała dobrze, że obserwował ją jak i innych. Odłożyła fiolkę na róg stolika i zaczęła sprzątać stanowisko swojej pracy. Malfoy po 30 minutach, również skończył swój eliksir wlewając go do fiolki i dając na biurko nauczyciela.
- Skończyłem, profesorze. - wyszczerzył się wiedząc, że zgarnął dla ich domu 50 punktów.
- Niech to! - jęknęła Granger.
O'Conell odłożyła nóż, którym kroiła kiedy już posprzątała wszystko i przysunęła z powrotem swoje krzesło by usiąść.
- Koniec! - krzyknął Snape. - Mamy zwycięzce.
Wszyscy spojrzeli z pogardą na Malfoy'a ze strony gryfonów, zaś ślizgoni szczerzyli się jak ich kapitan.Snape wiedział, że nie może przydzielić punktów od tak, w końcu to Gryffindor.
- Pan Malfoy zrobił dobry wywar i oddał jako pierwszy, ale panna O'Conell zrobiła pierwsza jakiś czas temu. Tyle, że tak guzdrała się z oddaniem sprzątając swój śmietnik, że punkty zostaną podzielone po połowie. - machnął dłonią dodając im punkty na główną tablicę, która wisiała w Wielkiej Sali i każdy mógł zobaczyć jak zmieniają się wyniki. Wszyscy byli zaskoczeni tym obrotem sprawy, nikt nie odezwał się tylko przenosili wzrok z profesora na Draco i Milagros.
- Chyba wyraziłem się jasno i nie muszę się powtarzać! Koniec lekcji, nie stójcie jak osły! - warknął i wszyscy biegiem zaczęli wychodzić z sali by znaleźć się jak najdalej stąd.
Dziewczyna podniosła się powoli ze swojego stanowiska pracy i podeszła do biurka nauczyciela. 
- Skąd taka umiejętność, panno O'Conell? 
- Tajemnica, profesorze. - uśmiechnęła się smutno i położyła swój flakonik na jego biurku skinąwszy głową i patrząc po chwili na niego z powagą, odwróciła się wychodząc z sali. 
Musiał przyznać, że miała talent i umiejętności, postawę prawidłową do warzenia eliksirów, wiedzę posiadała, ale wiele pracy ją czekało, aby zostać świetną Mistrzynią Eliksirów, podejrzewał, że jak skupi się na pracy, może przebić i jego, ale czas był potrzebny, aby odkryć w niej wiele talentu, który był schowany pod jej skórą. Będzie mógł go wyciągnąć na praktykach, dowieść, że cierpliwość, która jest potrzebna i mocny charakter to klucz do sukcesu, a czas pokaże, czy ona to posiada.
Zobaczymy - pomyślał.