25 stycznia 2016

Rozdział 3

Nadal nie mogę się pozbierać po tym co się wydarzyło 14 stycznia. Podejrzewam, że Wy również. Najwspanialszy aktor odszedł, który swoim głosem potrafił wzbudzić ciarki na moim ciele, a Jego role przejdą do historii, jak On sam. Naprawdę zbyt dobrzy aktorzy odchodzą tam na drugą stronę, czyżby i Ten tam też potrzebował do sztuki wybitnych ludzi? Ale mógłby się powstrzymać. 

Bety nadal brak, więc za jakiekolwiek błędy przepraszam. I możecie mi powiedzieć, gdzie mam ustawić w ustawieniach, aby na dole mojego bloga było coś takiego jak "starsze posty" "nowszy post". Na innych moich blogach mam coś takiego, a tutaj nie i tak się zastanawiam od czego to zależy, bo nie mam pojęcia. Gdyby był ktoś tak dobry i mi to wytłumaczył. 
Pozdrawiam i zapraszam do czytania. 



Dwie kobiety weszły do małego pomieszczenia, które było oświetlone tylko przez kilkanaście świeczek lewitujących pod sufitem. Na środku pokoju stał owalny stół, a na nim leżała Tiara Przydziału. Młoda dziewczyna rozejrzała się dookoła przyglądając się każdemu z nauczycieli znajdującemu się oprócz niej i dyrektorki w tym pomieszczeniu. Mały profesorek z okularami na nosie uśmiechał się do niej krzepiąco i kiwał się na piętach trzymając dłoń w kieszeni fraka. Dość tęga kobieta w zielonych szatach, która miała dłonie delikatnie pobrudzone ziemią przypatrywała się Milagros ze słodkim uśmiechem, co od razu wydawało się jej zbyt słodkie. Wolała powściągliwość w emocjach, dlatego sama przybierała często maskę. Nie zauważyła w cieniu schowanej postaci, która opierała się o regał z książkami i bacznie jej się przyglądała odkąd tutaj weszła. Severus Snape, Mistrz Eliksirów kiedy przemierzał korytarze Hogwartu usłyszał wielokrotnie, że jakaś ładna dziewczyna przybyła do szkoły. Musiał sam przyznać, że dziewczyna choć zbyt blada, była bardzo ładną młodą niewiastą, która mogła się pochwalić swoim ciałem. Zachowuje się jak zboczeniec - pomyślał.
- To jest panna O'Conell. - odezwała się Minerwa, która spojrzała na każdego z nauczycieli, którzy tutaj byli w pomieszczeniu.
Milagros wyprostowała się widząc, że jakiś duch zbliża się do niej. Przez chwilę nie miała pojęcia kto to jest, ale kiedy się zbliżył od razu go poznała. Pamiętała dobrze jak wielokrotnie mężczyzna odwiedzał jej rodziców i dziadków. Znała go bardzo dobrze. Uniosła brew do góry w zdziwieniu, bo nie miała pojęcia, że ten czarodziej nie żyje. Nie sądziła, że zginął w bitwie i teraz snuje się jako duch po szkole.
- Witam. - uśmiechnął się do niej ciepło.
- Miło mi pana widzieć, panie Dumbledore. - skinęła głową i kącikami ust uśmiechnęła się. Obserwowali się prze kilka chwil, Milagros czuła jak były dyrektor szkoły uważnie jej się przyglądał, jakby chciał coś z niej wyczytać, coś odnaleźć. Lekko się speszyła, ale nie dała sobie tego po sobie poznać. Była pewna, że gdyby żył teraz zaświeciły by mu się oczy nieznanym dla niej blaskiem, w końcu się odezwał.
- Jak się miewasz moje dziecko?
Czarnowłosa bardzo lubiła tego dziadka jak go nazywała, gdy była małą dziewczynką, zawsze oddawał jej całą paczkę dropsów i szedł do gabinetu z jej ojcem lub dziadkiem, zależne w którym domu aktualnie się znajdowali. Kiedy wychodził zawsze głaskał ją po głowie mówiąc "będzie z ciebie wyjątkowa czarownica", i znikał. Od śmierci rodziców nie widziała go, a może i pojawiał się w domu O'Conellów, ale nigdy go nie spotkała.
- Bywało lepiej. - pogrzebała w kieszeni spodni i wyciągnęła paczkę cukierków. - Może dropsa. - uniosła niewinnie brwi i uśmiechnęła się szeroko do mężczyzny.
Dyrektor roześmiał się serdecznie na te słowa i kręcił głową. Mężczyzna schowany w cieniu również pokręcił głową i gdyby mógł to zaklął by, aby się pospieszyli w końcu nie mają całego dnia by tu sterczeć, ale siedział cicho. Jeszcze jego cierpliwość nie była na wykończeniu.
- Albusie możemy? - również zniecierpliwiona Minerwa spojrzała na dwójkę przed nią i wskazała dłonią na Tiarę.
- Tak oczywiście, wybacz Minerwo.
- Panno O'Conell teraz zostanie pani przydzielona do jednego z czterech domów. Nie chcemy zakłócać uczty, a po drugie pierwszoroczni mają zaszczyt przed ucztą jak co roku zostać przydzieleni przed wszystkimi.
Czarnowłosa skinęła tylko głową rozumiejąc dokładnie co przekazuje jej dyrektorka i podeszła do stołu, gdzie znajdowała się Tiara. Wydawało jej się, że kątem oka zauważyła w cieniu pomieszczenia jakiś ruch, ale nie przyglądała się zbytnio, gdyż McGonagall wzięła kapelusz w dłoń i zaraz miała założyć dziewczynie na głowę.
- Panno O'Co..
- Niech pani przestanie z tą O'Conell i panną. Mam imię, Milagros. - pokręciła zirytowana młoda czarownica głową, wpatrując się w kobietę. Nie lubiła jak każdy zwracał się do niej po nazwisku. Każdy spojrzał na nią zaskoczony, a Minerwa otworzyła usta i przez chwilę nie wiedziała co ma powiedzieć. Wygląda jakby ją z wody wyciągnęli - Severus nie omieszkał w swojej głowie od komentarza na to co miał przed oczami.
- Tak więc.. Milagros, włożę ci teraz na głowę Tiarę.
Dziewczyna wyprostowała się i przymknęła oczy czekając aż jej głowę dotknie Tiara. Snape zrobił dwa kroki bliżej wpatrując się uważnie w dziewczynę czekając na werdykt. Był bardzo ciekawy, do którego domu trafi. Po jej zachowaniu i po postawie podejrzewał, że może trafić do jego domu, ale wszystko mogło się wydarzyć.
- Chwila prawdy. - szepnęła czarnowłosa czując jak Tiara opada na jej głowę.
- Hm..Cóż.. Wielki upór i odwaga, to na pewno.. - zaczęła. - Inteligencji ci nie brakuje, talentu również, ale... Ale jest coś co mnie nie pokoi... - zamyśliła się przez moment. - Dobrze, niech będzie... Gryffindor!
- Co?! - Milagros zaskoczona wyborem Tiary złapała za nią i zrzuciła ze swojej głowy, rzucając ją na stół i patrząc na nią jakby była jakąś sklątką tylnowybuchową.
Wszyscy nauczyciele wpatrywali się w nią uważnie i w zaskoczeniu, oprócz Mistrza Eliksirów, który pod swoją maską obojętności nie wyrażał nic. Ale musiał przyznać, że odkąd uczy w Hogwarcie pierwszy raz widział takie zachowanie i niezadowolenie z wyboru domu.
- Nie podoba ci się wybór? - zapytał mały profesor dziewczynę.
- Oczywiście, że nie.
- To gdzie chciałabyś trafić. - zapytała McGonagall.
Dziewczyna wpatrywała się we wszystkich jak na idiotów. Przecież dla niej to było logiczne jaki tutaj jest najlepszy dom i miał swoją renomę na cały magiczny świat. I nie chodziło oto, że to ciemniejsza strona trafiała do tego domu, ale słyszała o nim i czytała, że od wielu lat uczniowie byli zadowoleni z Opiekuna Domu jak i całości.
- Oczywiście, że do Slytherinu. - wzruszyła ramionami jakby to było oczywiste na pierwszy rzut oka.
Snape wyprostował się i dobrze, że był w cieniu, bo przez chwilę można było zobaczyć na jego twarzy zaskoczenie, nie spodziewał się, że dziewczyna do jego domu chciała by trafić. Chociaż po jej zachowaniu, typowo ślizgońskim pasuje tam idealnie. Duch Dumbledora zatrzymał się obok McGonagall i razem z nią wpatrywali się w dziewczynę.
- Kto wyszedł na ludzi z Gryffindoru? - zapytała rozglądając się dookoła czekając na odpowiedź. Mistrz Eliksirów skinął głową, zastanawiał się od wielu lat o tym również.
- Ja byłam w Gryffindorze. - odezwała się obecna dyrektorka dumnym głosem. Dumbledore uśmiechnął się do niej i sam się odezwał. - Ja również.
- I o tym właśnie mówię. - przewróciła oczami i usłyszała za swoimi plecami kaszel, jakby ktoś powstrzymywał się od śmiechu. Odwróciła się i wtedy właśnie spojrzała na mężczyznę, który stał na granicy światła z cieniem. Zwęziła oczy przyglądając się mu uważnie. Kiedy się uspokoił i wyprostował ich spojrzenia się skrzyżowały. Czuła dziwny dreszcz na całym ciele. Nie dała oczywiście po sobie poznać, jej twarz wykazywała tylko minę zdziwienia i nic więcej, maska nadal założona. Severus Snape również poczuł coś dziwnego, ale nie dał po sobie poznać. Chciał spróbować wejść do jej myśli, ale powstrzymała go. Oczywiście zaskoczyło to jego i ją samą. Ktoś chciał wkraść się do jej umysłu, na szczęście jej ojciec uczył ją oklumencji i legilimencji, więc wiedziała jak zablokować przeciwnika lub podstawiać mu wymyślone obrazy. Zaś Mistrz Eliksirów zdziwił się, że tak młoda dziewczyna potrafi tak zaawansowaną magię. Wpatrywali się w siebie przez kilka chwil, dopóki Minerwa nie chrząknęła i spojrzała na czarnowłosą.
- Niech będzie ten Gryffindor. - odwróciła się tyłem do mężczyzny i spojrzała uważnie na kobietę, nie zważała na to, że duch spoglądał z pod okularów na nią i na czarodzieja za nią bardzo intensywnym wzrokiem.
- Nie będziesz żałować. - odezwał się Dumbledore przybierając ponownie swój uśmiech na ustach. Skinął jej głową i przeleciał obok przechodząc przez ścianę. Nawet nie zauważyła kiedy w pomieszczeniu została sama z dyrektorką i tym mężczyzną, który chciał się jej wkraść do umysłu, albo jej się tylko wydawało.
- Milagros, chodź zaprowadzę cię do Wielkiej Sali. - podeszła do niej bliżej McGonagall. Dziewczyna cofnęła się o dwa kroki od niej i wzniosła dłonie do góry w obronnym geście.
- Nie trzeba, poradzę sobie.
Skinęła głową i odwróciła się kierując w stronę drzwi by wyjść z pomieszczenia. Spojrzała w lewo by móc przyjrzeć się jeszcze raz mężczyźnie i zwężając oczy mogła zobaczyć, że mężczyzna stojący pomiędzy światłem, a cieniem był wysoki, o orlim haczykowatym nosie, długich do ramion czarnych włosach i ciemnych oczach jak otchłań, wąskie usta, które wydawały się jakby były jedną kreską. Prawdopodobnie miał na sobie ciemne szaty, ale nie mogła tego stwierdzić, gdyż światło ledwo padało na jego resztę ciała oprócz twarzy. W końcu odwróciła od niego wzrok i wyszła na zewnątrz zostawiając dwójkę czarodziei.
Minerwa odetchnęła i oparła się o stół spoglądając w miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze była dziewczyna.
- I co powiesz o niej? - odezwała się podnosząc wzrok na mężczyznę.
- Cóż.. - machnął dłonią w nieznanym kierunku. - 170 cm wzrostu, około 55 kg wagi, prawo ręczna.. - Minerwa przewróciła oczami, a Severus uśmiechnął się jadowicie. - Ciekawy przypadek.
- Myślisz, że coś z niej będzie?
- A co ma być? - odwrócił się w jej stronę patrząc na nią uważnie. - Kości dla psa? - spoglądał na nią w wyrazie "daj mi spokój kobieto".
- Severusie!
Mężczyzna złapał się za czubek nosa by po chwili wyprostować się i poprawić swoje mankiety i zwęził oczy by przez chwilę zastanowić się nad odpowiedzią, aby dyrektorka była usatysfakcjonowana i nie męczyła go więcej.
- Ciężki orzech do zgryzienia, ale wydaje mi się, że jeszcze nie jest za późno i będzie dobrą czarownicą. Chyba, że okaże się takim samym półgłówkiem jak trójka gryfonów, to Hogwart w końcu zakończy swój żywot w tym roku.
McGonagall miała ochotę nawrzeszczeć na Opiekuna Slytherinu, ale darowała sobie, to co chciała usłyszała, a wiedziała, że od tego mężczyzny usłyszeć jakikolwiek komplement jest darem Merlina. Najważniejsze, że dziewczyna choć zagubiona ma szansę wyjść na prostą i nie będzie zagłębiać się tam gdzie nie powinna.
- Dobrze, dobrze. Martwię się o nią. - westchnęła cicho.
- A o kogo nie. - warknął Mistrz Eliksirów próbując nie przewrócić oczami. - Po krótkiej obserwacji mogę stwierdzić, że jest doroślejsza od twoich trzech maskotek.
Kobieta odepchnęła się od stołu i wyprostowała mierząc wzrokiem Snape'a, który nawet nie przejmował się tym spojrzeniem, nawet nie drgnął. Nie należał do tych idiotów, którzy bali się wszystkiego co tylko przypominało wzrok bazyliszka.
- Poradzi sobie. - westchnął i wskazał dłonią drzwi. - A teraz chodźmy, w końcu uczta nie rozpocznie się bez dyrektorki.
- Tak, tak racja.
Dwójka nauczycieli wyszła w końcu z małego pomieszczenia i weszli bocznymi drzwiami dla nauczycieli do Wielkiej Sali. Severus od razu spostrzegł, że dziewczyna siedzi już u stołu Gryffindoru i to jeszcze obok Świętej Trójcy i ich znajomych. Usiadł na swoim miejscu obok Lupina i Minerwy i spoglądał od czasu do czasu na wszystkie stoły domów.

- Więc jesteś w Gryffindorze. - odezwała się do nowej dziewczyny Ginny uśmiechając się i przytulając się do okularnika.
- Na to wygląda. - stwierdziła czarnowłosa.
- Cieszę się, będziemy mogli się wszyscy lepiej poznać. - wyszczerzyła się Hermiona do dziewczyny nakładając sobie udko z kurczaka.
- Rewelacja naprawdę. - wymusiła uśmiech i rozejrzała się dookoła. - Długo trwa kolacja?
- To zależy. - wzruszył ramionami Ron.
- Świetnie. - rzuciła widelec na talerz i podparła się dłońmi obserwując całą salę uważnie.
Reszta tylko wzruszyła ramionami i wdali się sami w dyskusje. Dziewczyna spoglądała na każdy stół. Kiedy zauważyła Malfoya uśmiechnęła się do niego kiedy pomachał do niej. Nie umknął ten gest Mistrzowi Eliksirów, który uniósł tylko brew i zastanawiał się skąd ta dwójka się zna, bo widać było, że znają się bardzo dobrze. Musiał skończyć swoje rozmyślania, bo wyrwała go Minerwa mową na temat nowych planów. W tym momencie dziewczyna zaczęła się przyglądać każdemu nauczycielowi, który siedział przy stole. Od razu poznała tego małego nauczyciela, który wydawał się jej zabawny. Nie wiedziała czego uczył, ale zrobił na niej pozytywne wrażenie, może dlatego, że wcale się nie odzywał. Był to nie kto inny jak profesor Filius Flitwick, uczył Zaklęć i Uroków. Kolejna była kobieta, która również tam była. Podejrzewała, że musiała mieć coś związane z Zielarstwem, gdyż miała pobrudzone dłonie ziemią i przede wszystkim pachniała ziołami. Koło niej siedział bardzo duży mężczyzna, musiał być powiązany z olbrzymami. Na pierwszy rzut oka jak go obserwowała i widziała jak jego rękaw macza się w zupie, podejrzewała, że czarodziej ma swój sposób bycia. I każdy kto znał Hagrida wiedział, że tak właśnie jest. Następny był mężczyzna wychudzony, o kilku bliznach na twarzy, wydawał się czymś rozbawiony co mówiła dyrektorka, ale to mężczyzna obok niego zainteresował dziewczynę. Teraz mogła mu się bardziej przyjrzeć. Blada cera, ciemne wyglądające jak tłuste włosy. Jego mina mówiła, jakby nie chciał tutaj być i przede wszystkim ile jeszcze musi znajdować się w tej sali. Uśmiechnęła się mimowolnie i odwróciła się do ludzi siedzących przy stole.
- Kto to jest? - wskazała głową na Snape'a. Wszyscy zaskoczeni spojrzeli na nią, nie spodziewając się, że w ogóle przez całą ucztę dziewczyna się odezwie.
- Severus Snape, opiekun Slytherinu, Mistrz Eliksirów, uczy eliksirów w Hogwarcie. - odezwała się Hermiona.
- Tłustowłosy dupek, chamski, arogancki, wredny stary nietoperz. - rudzielec skrzywił się patrząc na mężczyznę.
- Ron! Gdyby nie on, ta wojna całkowicie inaczej by się zakończyła. - uderzyła w głowę brązowowłosa chłopaka.
- Snape, opiekun Slytherinu. - zamyśliła się Milagros spoglądając przez chwilę na Mistrza Eliksirów by zaraz przenieść wzrok na grupkę siedzącą przy niej.
- Kiedyś miał chrapkę na Obronę Przed Czarną Magią, chociaż znając go to nadal ma i chce wygryźć Remusa. - odezwał się Potter.
- Obrony teraz uczy Lupin, a Snape za nim nie przepada odkąd chodzili razem do szkoły. - mruknął Ron pod nosem nakładając sobie kolejne ciasto. Domyśliła się, że ten z bliznami na twarzy mężczyzna to właśnie Remus Lupin, gdyż Snape łypał na niego z pod przymrużonych powiek i widać, że miał ochotę utopić go w swojej zupie. 
- Wydaje się dziwny. - spojrzała na Wybrańca dziewczyna.
- Dziwny? Oj nie, on jest popieprzony. Cały czas przez niego mamy szlabany i odejmowane punkty.
- Osoba, która nie lubi Świętej Trójcy? - skinęła z aprobatą głową. - To ciekawe.
Wszyscy spojrzeli na nią, ale nie powiedzieli nic, tylko kończyli swój posiłek. Dziewczyna wzięła jabłko i ugryzła kiedy ktoś oznajmił, że koniec uczty.
- W końcu. - odsapnęła i podniosła się z ławy.
- Cześć, jestem Tom. Tom Smith. - usłyszała obok siebie głos jakiegoś chłopaka. Odwróciła się i spoglądała w szatyna o niebieskich oczach. Uśmiechał się do niej przyjaźnie i wyciągnął w jej kierunku dłoń.
- Milagros O'Conell - uścisnęła jego dłoń i uśmiechnęła się.
- Cześć Tom. - odezwała się Hermiona cała czerwona.
- Cześć. - chłopak odwrócił się do Harrego. - Jak tam wakacje Harry? Ćwiczyłeś latanie?
- Nie musiałem. - zaczęli się śmiać.
- Spotkamy się w Pokoju Wspólnym. Do zobaczenia. Naprawdę miło mi ciebie poznać, Milagros. - skinął głową i odszedł z grupką innych uczniów.
Ginny pogłaskała swoją przyjaciółkę, która wpatrywała się w oddalającego chłopaka maślanymi oczami.
- Ślepy. - mruknęła, a Hermiona tylko pokręciła głową i uśmiechnęła się smutno do rudej.
- Nie. Dałam mu kiedyś kosza i teraz mam za swoje. - westchnęła i ruszyła do wyjścia z Wesley'ówną.
Czarnowłosa odwróciła się do stołu nauczycielskiego, ale nikogo nie było oprócz dyrektorki, która rozmawiała z Dumbledorem. Nagle poczuła jak ktoś uderza ją w bark, miała już nawrzeszczeć, gdy chłopak stojący przed nią pierwszy się odezwał.
- Jak mogłaś?! - blondyn powstrzymując się od śmiechu wpatrywał się w dziewczynę z wyrzutem w oczach.
- Nic na to nie poradzę.
- To wy się znacie? - odezwał się Ron.
- Tak wyszło. - dała kukśtańca Malfoy'owi, który objął ją ramieniem.
- Współczuję wyboru domu, ale cóż tak chciał los. - złapał dłonią za swój przód szaty i pokręcił zrezygnowany głową.
- Malfoy, uważaj na słowa. - warknął rudzielec.
Wszyscy wiedzieli, że Draco i jego matka stanęli po stronie Zakonu Feniksa i od początku pomagali jak tylko mogli. Ale to nie znaczyło, że od razu wszyscy pałali przyjaźnią do siebie, kiedy od pierwszej klasy zawsze darli koty.
- Wyluzuj stary. Nic do ciebie nie mam. - pokręcił głową i nachylił się do ucha dziewczyny i szepnął. - Na razie. - puścił jej oko i skierował się do lochów, gdzie znajdował się Pokój Wspólny ślizgonów. Milagros zaśmiała się pod nosem i poszła za resztą do wieży gryfonów.



1 komentarz:

  1. Błędne hasło do zgłoszenia opowiadania.
    Prosiłabym o przeczytanie regulaminu i poprawienie zgłoszenia.
    Pozdrawiam ( :

    http://kochamczytacblogi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń